poniedziałek, 19 września 2011

Zróbmy sobie wnuka

Myślę, że moi rodzice, jeżeli kiedykolwiek będą chcieli zobaczyć rozkosznego cherubinka zrodzonego z mojego łona, będą musieli posunąć się do przekrętów o wiele bardziej podstępnych niż bohaterowie komedii Piotra Wereśniaka. 
I mimo, że odkąd byłam małą dziewczynką i ujrzałam dokument, na którym pokazano prawdziwe sceny porodowe, jak mantrę powtarzałam, że nigdy nie będę mieć dzieci, to nie te przerażające przeżycia są przyczyną. Nie jest nią też moje smutne podejrzenie, jeśli chodzi o przyszłą pracę: i tak nie miałabym dla nieszczęśnika czasu. 
Nie, te wymówki niewiele znaczą w obliczu argumentu niepodważalnego.
Mianowicie wystarczyło kilka tygodni w Szwecji, aby dokładnie zapoznać się z cyklem życiowym Potwornickich. Taak, to są właśnie dzieci, ale ja nadal będę utrzymywać, że przerażające lilipucie potwory.
Od czego by tu zacząć? Może tak: 
Cudowne cherubinki są naprawdę przerozkoszne, na pierwszy rzut oka, potem już każdy może zobaczyć całe bogactwo ich wnętrza. Te na pozór nieszkodliwe istotki, kiedy nie dostają, czego chcą, uciekają się do najskuteczniejszych form szantażu w miejscach publicznych, rzucają się na ziemię, krzycząc i wymachując kończynami. Rzadko zdarza się, że taki zażenowany rodzic im odmówi. 
Poza tym nie mają w zwyczaju słuchać starszych, rodziców ani opiekunów. Wygląda to tak, jakby całe stado dorosłych mówiło coś jednemu dziecku, które i tak robi swoje. 
No i do tego zachowanie takich dziesięciolatków wśród ludzi, ja rozumiem, Szwecja krajem dzikich Wikingów jest, ale kiedy idziesz sobie spokojnie chodnikiem, taszcząc zakupy, to nadchodzące z naprzeciwka dziesięciolatki mogłyby być tak uprzejme i zrobić trochę miejsca na chodniku. Ze zwykłej uprzejmości, naprawdę, ale nie... Idzie taka święta trójca, patrząc ci bezczelnie w oczy i nie poruszy się nawet na krok. Dlaczego? Bo są najważniejszymi dziesięciolatkami na rynku dzieci, chyba. Ach, żeby je tak ktoś sprzedał.
Zastanawiając się nad przyczynami tego przedziwnego zjawiska, jakim jest owijanie sobie wokół małych paluszków u stóp wszystkich dorosłych w pobliżu, wpadłam za mrożący krew w żyłach trop:
dzieci w Szwecji mają niezwykłe skłonności do korzystania z zapewnionego im w konstytucji kraju prawa do... (mogłabym długo wymieniać). W każdym razie chodzi mi tutaj o to, że często praktykuje się tutaj pozywanie rodziców przez dzieci. I teraz już wiemy, czemu taki strwożony rodzic robi wszystko, żeby zadowolić swoją nienasyconą pociechę: strach przed pójściem do więzienia. Nie mówiąc już o płaceniu alimentów własnemu dziecku! Jak tu marzyć o maluczkim potomku, nosić go pod sercem przez dziewięć miesięcy nabawiając się rozstępów, długimi godzinami rodzić, nie spać po nocach będąc na każde skinienie w okresie niemowlęcym, kiedy taka mała kreatura szybko uczy się swoich praw i je w nadmiarze wykorzystuje?
Dlatego mój cudowny przyszły mężu, z przyczyn obiektywnych z dzieci raczej nici.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Biedna Władza. Nie pozywaj jej przypadkiem, mnie jej i tak szkoda jest. A cherubinki w stylu mojego kuzyna mają swoje 3 sekundy, w który wydają mi się nawet urocze i kochane z tymi ich maleńkimi rączkami i dużymi oczkami... a potem wraca mi rozum.